Translate

poniedziałek, 31 października 2011

Śpieszmy się kochać ludzi-tak szybko odchodzą

Ks. Jan Twardowski ...

To z jego wiersza pochodzi zdanie: "Śpieszmy się kochać ludzi-tak szybko odchodzą."


"Coz przyszedl czas na chwile zadumy ... wiec trzeba sie wyciszyc ... powspominajmy ... i pochylmy glowy ..."

Dzisiejszy wpis nie jest mojego autorstwa , korzystam z zyczliwosci Portalu www.Sport24.pl z ktorym mam zaszczyt od jakiegos czasu wspolpracowac, dziekuje uprzejmie tobie Redaktor K.B oraz autorowi Dominikowi Pruchnickiemu ... za jego udostepnienie ... taka sytuacja zdzaza mi sie po raz pierwszy i zapewne ostatni, ale uwazam ze tak bedzie lepiej ... napewno tak bedzie lepiej ...

Początki żużla na świecie sięgają lat. 20 ubiegłego wieku. W naszym kraju ten piękny, ale jakże niebezpieczny sport, zawitał w latach 30. XX wieku. Od wielu lat mówi się, że, aby jeździć na żużlu trzeba mieć nie lada silną psychikę, wolę walki, a zarazem, odwagę. To są raczej podstawy do uzyskania jak najlepszego wyniku na torze. Niestety, nie zawsze możemy się cieszyć z wygranej. Ten sukces, radość, przerywa niespodziewana śmierć, która "skrada" się za plecami żużlowców.
 
Pierwszy, śmiertelny wypadek na torze ligowym w Polsce odnotowano 11 listopada 1953r. Franciszek Kutrowski, zawodnik Unii Leszno przeleciał przez bandę uderzając w drzewo, które znajdowało się blisko toru. Zginął na miejscu. Już wtedy kibice z Polski zwrócili uwagę, jak niebezpieczny jest ten sport. Największy szok do chwili obecnej w kibicach budzi wypadek podczas meczu Austria-Polska w Wiedniu. Zbigniew Raniszewski 21 kwietnia 1956r. W 15 biegu zawodów, tuż po starcie zahaczył o motocykl zawodnika gospodarzy i uderzył w betonowe schody, znajdujące się na torze. Do tej pory jest to jakby szok dla kibiców. Ciężko jest sobie wyobrazić, że człowiek stawia jakieś tam schody na tor żużlowy, gdzie toczy się rywalizacja, nie zwracając uwagi na czyjeś życie.
 
Mecz towarzyski pomiędzy Morawskim Zielona Góra, a Unią Leszno. 24 Marca 1993r. W składzie gospodarzy Andrzej Zarzecki. Wspaniały zawodnik, waleczny do samego końca. Jego kariera zakończyła się właśnie podczas tego spotkania. W biegu 5 na drugim łuku wszyscy zawodnicy upadli, a największe obrażenia przy tym karambolu odniósł właśnie Zarzecki. Na tym samym torze, trzy miesiące później, również w meczu towarzyskim zginął inny zawodnik z Zielonej Góry, Artur Pawlak.
 
To tylko część zawodników, którzy stracili własne życie na żużlowym torze. Pokazuje to jak niebezpieczny w tamtym czasie i teraz jest żużel. Co mam na myśli mówiąc "teraz". 17 Sierpnia 2011r. Ciepły, bezchmurny wieczór w Gnieźnie. Chwilę po 19 na tor wyjeżdża dwójka szkółkowiczów miejscowego Startu. Jednym z nich jest 17-letni Arkadiusz Malinger. Skupienie pod taśmą, start, pierwszy łuk. Arek upada na tor, jego kolega z drużyny nie ma szans, aby go wyminąć i z całym impetem uderza w Malingera. Zawodnik jest nieprzytomny. Lekarze próbują go reanimować, trwa walka o jego życie. Po 40 minutach ciągłej walki nic już nie da się zrobić. Arkadiusz umiera w drodze do szpitala. Całe środowisko żużlowe jest w szoku. Tak młody chłopak umiera. Mogę śmiało powiedzieć, że to mój rówieśnik, bo również mam 17 lat. Teraz pozostają tylko wspomnienia o Arku, ale również o wcześniej wymienionych zawodnikach, jak i o tych których pominąłem.
 
Matej Ferjan oraz Zdzisław Rutecki. Ta dwójka opuściła nas w sezonie 2011. Matej Ferjan, były uczestnik cyklu Grand Prix. Zawodnik m.in. Krosna, Ostrowa, Gorzowa, a w tym roku wystąpił w jednym meczu Ekstraligi reprezentując barwy z Rzeszowa. Mimo, że w pierwszym spotkaniu zaliczył słaby występ, prezes Marta Półtorak nie chciała skreślać go z kadry. Kiedy kontuzji nabawił się Rafał Okoniewski, właśnie po Słoweńca chcieli sięgnąć działacze z Rzeszowa. Niestety, kibice z Rzeszowa nie zobaczyli już tego sympatycznego zawodnika. 22 Maja br. Znaleziono jego ciało w garażu w Gorzowie Wlkp.
 
Zdzisław Rutecki, zawodnik m.in. GKMu Grudziądz oraz Polonii Bydgoszcz, gdzie później pełnił funkcję trenera, a od 2009r. był trenerem Orła Łódź, z którym w sezonie 2010 wywalczył awans na zaplecze Ekstraligi. Zginął w wypadku samochodowym 27 kwietnia 2011r. Właśnie sezon 2011 będzie tym, w którym będziemy wspominali "stratę" najbliższych zawodników, działaczy i trenerów, którzy opuścili nas w tym roku
 
Nie zapomniałem również o trójce, którą wspominam co sezon najbardziej. Łukasz Romanek, Robert Dados i Rafał Kurmański. Trzech, jeszcze młodych zawodników. Mieli papiery na jazdę. Dados w  został IMŚJ. Romanek został IMEJ wygrywając z Kurmańskim. I cały czas przy tych nazwiska stoi jedno pytanie. Dlaczego? Dlaczego tak utalentowani zawodnicy odebrali sobie życie? Pozostawiając kibiców, rodzinę i najbliższych przyjaciół w żałobie.
1 Listopada zapalamy znicze na grobach rodziny, najbliższych, ale jako kibice żużla pamiętajmy również o tych, których nie zobaczymy już na torze. Może akurat oni startują w lidze Boga? Zbudował im tor, aby ta miłość do speedwaya nie upadła? Jedyne co możemy powiedzieć to "Świeć panie nad ich duszą"."
 
Dominik Pruchnicki 
A przeciez zginelo ich tak wielu, czasami mysle sobie,  "czarny sport", zaiste cos musi w tej nazwie byc zamkniete, jakies glebokie przeslanie ... "czarny" to sport .


maly

Tarnow, 31 Pazdziernik 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz